Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

Mouk Miew Thiew Thad - ogródek piwny ze zmotoryzowanymi kelnerami

Obraz
Kilkanaście kilometrów od centrum miasta, w wiosce Ban Nong Hai, mieści się uroczy ogródek piwny, "Mouk Miew Thiew That". Miejsca tego na pewno nigdy byśmy nie znaleźli gdyby nie nasz znajomy, który w owej wiosce mieszka. Miejsca takie jak te są zawsze ukryte i jadąc drogą widzimy jedynie znak, który informuje, że jakaś dróżka prowadzi do danego beer gardenu. Dobrze jeśli nazwa jest po angielsku, ale im dalej od centrum miasta tym mniejsza szansa na angielsko-brzmiące nazwy. Ta zdaje się miała nazwę w laotańskim skrypcie. Ale co w tym ogródku było inne od większości beer gardenów w Wientianie? Przede wszystkim spokój i cisza.  We wszystkich ogródkach piwnych, w których byłam do tej pory, muzyka puszczana jest tak głośno, że trzeba krzyczeć, żeby móc porozmawiać. W ogóle Laotańczycy uwielbiają puszczać muzykę tak głośno jak tylko to możliwe. Jak jest jakieś przyjęcie, czy wesele muzyka puszczana jest z ogromnych głośników wystawionych na zewnątrz tak, żeby wszyscy sąsiedzi, al

Longkong & longan - tropikalne owoce

Obraz
Niedawno odkryliśmy 2 nowe lokalne owoce. Tajska nazwa pierwszego to longkong. W wikipedii występuje pod nazwą lansium domesticum. Ten ciekawy owoc wygląda odrobinę jak mały ziemniak. Pojedynczy owoc jest przeważnie trochę większy niż winogrono i tak jak winogrona longkongi rosną w kiściach. Z łatwością obieramy skórkę, a w środku znajdujemy lśniący owoc podobny kształtem do mangostina i kolorem do liczi. W owocu możemy znaleźć 1 do 3 małych pestek. Wikipedia podaje, że longkong ma smak podobny do winogron. Ja z tym opisem nie do końca się zgadzam, bo za winogronami nie przepadam, a longkongi bardzo mi przypadły do gustu. Są bardzo słodkie, ale im bliżej środka owocu i pestki tym bardziej kwaśne - bardzo ciekawe połączenie. W ogóle, owoc ma bardzo intensywny smak, jest też bardzo soczysty. Jest tylko jedno ale - nie polecam konsumowania go, jeśli nie mamy w pobliżu mydła. Sok z longkonga, którym na pewno upapramy ręce, jest dziwnie klejący i ciężko zmyć tę lepkość, nawet mydłem. Podsum

Co warto zjeść w Laosie?

Obraz
O gustach się nie dyskutuje, więc to co napiszę będzie moją subiektywną opinią. Naturalnie zachęcam do indywidualnego eksperymentowania z jedzeniem zawsze podczas podróży, bo jedzenie to część przygody :) O tym co dziwnego można zjeść w Laosie pisałam  tutaj . Więc dziś będzie o jedzeniu dla szerszej grupy smakoszy :), czyli o tym  co dobrego można tu zjeść (oczywiście wg. mnie). W Laosie naturalnie dominuje ryż, specjalnością Laosu jest tzw. sticky rice, za którym przepadam (po laotańsku khao niaw). Je się go rękami ugniatając niewielkie kuleczki, które maczamy w paście z chilli. Najpopularniejszą potrawą jest, a właściwie są 2 zupy. Obie zupy mają takie same składniki i różnią się tylko makaronem. Pierwsza (moja ulubiona) to foe - charakteryzuje się bardzo długim i cienkim makaronem, druga to khao piak z grubszym makaronem. Obie zawsze sami doprawiamy dowolną ilością chilli, maggi i sosu z kałamarnicy. Obie zupy (noodle soup) są najczęściej podawane z różnymi ziołami, min. kolendrą.

Ciekawostki z laotańskiego menu :)

Obraz
W piątek wybraliśmy na kolację do pewnej restauracji w naszej okolicy. Ceny były całkiem o w porządku, więc zasiedliśmy i zaczęliśmy studiować menu. Wiele razy w knajpach widziałam niestworzone nazwy potraw wynikającego ze złego tłumaczenia, ale tym razem było wyjątkowo zabawnie! Zresztą zobaczcie sami. Ps. Zdjęcia są jakie są, bo robione nocą moim stuletnim telefonem ;) Pozycja nr 6  - pornografia w sosie z lemoniady  Oczywiście miało być pork in lemon sauce A tu mamy smażony wyrostek robaczkowy z czosnkiem - pozycja nr 2 oraz smażona kacza szczęka - pozycja nr 9 Ja tym razem "bezpiecznie" (o ile bezpieczne jest jedzenie surowej ryby w Laosie) zamówiłam łososia z wasabi. A Wy na co byście się skusili?

Hi, I'm Beer. Nice to meet you :)

Na pewno wszyscy pamiętają reklamę sprite - "ja jestem sprite, a ty pragnienie". U nas to tylko zabawna reklama, a sprite to tylko napój. W Laosie sprite może być czyimś imieniem... Zacznijmy od początku. W Laosie oprócz tego, że każdy posiada imię i nazwisko, większość osób ma także ksywę (nickname). Rodzice nadają swojemu nowo-narodzonemu dziecku piękne imię i niekoniecznie piękny pseudonim. Nadawanie ksyw jest tutejszą tradycją i oczywiście wiąże się z przesądami. Dawniej, kiedy opieka zdrowotna nie była dostępna, śmiertelność wśród noworodków była bardzo wysoka. Żeby odstraszyć złe duchy, które porywają niemowlęta, Laotańczycy nadawali maluchom pseudonimy. Pseudonimy nie brzmią zbyt uroczo. Wszystko po to, żeby duchy nie zabrały rodzicom dziecka. Nadaje się takie ksywy jak np. Thooey (Gruby/Gruba), czy Dahm (Ciemny/a lub Mroczny/a). Z taką ksywą dziecko jest bezpieczniejsze, bo jaki straszny duch będzie chciał zabrać naszego Grubego czy Mrocznego? ;) Niektóre pseudonimy s

Nocleg z Booking.com!

Booking.com