Obcokrajowiec a Laotańczyk
Falang - tak nas (białych obcokrajowców) nazywają Laotańczycy. Przede wszystkich uważają nas wszystkich za bardzo bogatych. Trudno im się w sumie dziwić, skoro średnia pensja Laotańczyka to $100. Osobiście znam osoby, które żyją za $150 miesięcznie. Wiem też w jakich warunkach oni żyją, np pokój z szafą, materacem, biurko. Do tego łazienka, czyli kibelek w formie dziury, gdzie sprawę załatwia się kucając. Obok bala z wodą i plastikowym rondelkiem do do nabierania wody 'ręczne spłukiwanie'. Niektórzy mają prysznic, niektórzy nie. Jeśli nie mają to używają tej samej wody z bali i plastikowego rondelka do mycia. O podgrzewanej wodzie można zapomnieć, to luksus na jaki pozwolić mogą sobie tylko nieliczni, w tym obcokrajowcy. Nie wspominając już o klimatyzacji. U nikogo (laotańskiego pochodzenia) jeszcze nie widziałam niczego poza wiatrakami. Nie w każdej łazience są kafelki, czasem jest tylko beton. Oczywiście domy są nieszczelnie, pająki i pajęczyny na ścianach i sufitach. Ogólnie jest bardzo pusto w tych domach, czy mieszkaniach. Kuchnie są malutkimi pomieszczeniami przeznaczonymi tylko do gotowania, zdarza się nieraz, że jest to na zewnątrz. W środku trzymają zawszę lodówkę. Bo oczywiście lodówkę ma każdy, bo zimne piwo musi być. Tak więc my falangi mieszkamy w bardzo drogich luksusowych domach. Tak to przynajmniej wygląda w ich oczach.
Oczywiście są też bogaci, którzy jeżdżą drogimi samochodami, ale tych jest nie wiele i podejrzewam, że spora ich część ma współmałżonka falanga. A skoro o tym, to powiem, że seks przedmałżeński pomiędzy obcokrajowcem a Laotanką jest przez prawo zabroniony. Można zapłacić słono za taki wyskok, lub nawet zostać deportowanym. Nie wiem jak to działa w drugą stronę... czyli kobieta obcokrajowiec i Laotańczyk. W każdym razie raczej to faceci szukają sobie dziewczyn, czy żon. A już ktoś chce taką Laotankę poślubić to trzeba uzbroić się w cierpliwość. Taki proces trwa około roku i trzeba otrzymać zgodę od rządu. Wiąże się to również z niemałymi kosztami. Jest określona suma, którą należy uiścić i odpowiednia ilość złota, którą trzeba zdeponować.
Niedawno skończył się post buddyjski i mamy do czynienia z wysypem wesel, bo podczas postu ślubów się nie zawiera. A co po ślubie? U niektórych pewnie całkiem dobrze, ale zdarzają się sytuacje, gdzie niezadowolona żona chce rozwodu. I co wtedy? No cóż, falang ma przechlapane, zwłaszcza jeśli kupił jakiś dom czy samochód. Wszystkie tego typu rzeczy należą zawsze do laotańskiej żony. Tak więc falang może kupić sobie co chce, ale zawsze będzie to zakup na żonę.
Jeszcze jedna kwestia, którą poruszę to wypadki. Tak więc zdarza się na ulicy wypadek, czy to z udziałem samochodów czy motorów, nie ważne. Z jednej strony mamy Laotańczyka z drugiej falanga. I tu zawsze winny jest falang. Jeśli jest to drobna sprawa to podobno wystarczy dać w łapę takiemu Laotańczykowi i po sprawie. Gorzej jeśli jest to coś poważnego z udziałem policji. Ogólnie policja tutaj zarabia marne grosze, więc naturalne jest, że przyjmują czy też sugerują łapówki. I w sumie to ciężko użyć słowa łapówki, kiedy dajemy im na kilka piw. To po prostu rodzaj wsparcia. Mówi się, że falangów lubią zatrzymywać bo mają kasę. Kolegę z pracy zatrzymali kilka razy (nie jestem pewna, czy na rowerze czy motorze). Mnie nikt jeszcze nigdy nie zatrzymał. I niech tak pozostanie. Ostatnio byłam na małym spotkaniu przy piwie z laotańskimi znajomymi. Było tam 2 podstarzałych policjantów. Muszę powiedzieć, że byli przesympatyczni, polewali piwo, zachęcali do jedzenia i swoim mocno ograniczonym angielskim próbowali próbowali prowadzić ze mną rozmowę. Czyli pytania, jak się nazywam, skąd jestem i co tu robię. I jeszcze parę innych, których nie dało się w żaden sposób zrozumieć. Tu uśmiech załatwia wszystkie bariery językowe :) A tego Laotańczykom nie brakuje :)
Oczywiście są też bogaci, którzy jeżdżą drogimi samochodami, ale tych jest nie wiele i podejrzewam, że spora ich część ma współmałżonka falanga. A skoro o tym, to powiem, że seks przedmałżeński pomiędzy obcokrajowcem a Laotanką jest przez prawo zabroniony. Można zapłacić słono za taki wyskok, lub nawet zostać deportowanym. Nie wiem jak to działa w drugą stronę... czyli kobieta obcokrajowiec i Laotańczyk. W każdym razie raczej to faceci szukają sobie dziewczyn, czy żon. A już ktoś chce taką Laotankę poślubić to trzeba uzbroić się w cierpliwość. Taki proces trwa około roku i trzeba otrzymać zgodę od rządu. Wiąże się to również z niemałymi kosztami. Jest określona suma, którą należy uiścić i odpowiednia ilość złota, którą trzeba zdeponować.
Niedawno skończył się post buddyjski i mamy do czynienia z wysypem wesel, bo podczas postu ślubów się nie zawiera. A co po ślubie? U niektórych pewnie całkiem dobrze, ale zdarzają się sytuacje, gdzie niezadowolona żona chce rozwodu. I co wtedy? No cóż, falang ma przechlapane, zwłaszcza jeśli kupił jakiś dom czy samochód. Wszystkie tego typu rzeczy należą zawsze do laotańskiej żony. Tak więc falang może kupić sobie co chce, ale zawsze będzie to zakup na żonę.
Jeszcze jedna kwestia, którą poruszę to wypadki. Tak więc zdarza się na ulicy wypadek, czy to z udziałem samochodów czy motorów, nie ważne. Z jednej strony mamy Laotańczyka z drugiej falanga. I tu zawsze winny jest falang. Jeśli jest to drobna sprawa to podobno wystarczy dać w łapę takiemu Laotańczykowi i po sprawie. Gorzej jeśli jest to coś poważnego z udziałem policji. Ogólnie policja tutaj zarabia marne grosze, więc naturalne jest, że przyjmują czy też sugerują łapówki. I w sumie to ciężko użyć słowa łapówki, kiedy dajemy im na kilka piw. To po prostu rodzaj wsparcia. Mówi się, że falangów lubią zatrzymywać bo mają kasę. Kolegę z pracy zatrzymali kilka razy (nie jestem pewna, czy na rowerze czy motorze). Mnie nikt jeszcze nigdy nie zatrzymał. I niech tak pozostanie. Ostatnio byłam na małym spotkaniu przy piwie z laotańskimi znajomymi. Było tam 2 podstarzałych policjantów. Muszę powiedzieć, że byli przesympatyczni, polewali piwo, zachęcali do jedzenia i swoim mocno ograniczonym angielskim próbowali próbowali prowadzić ze mną rozmowę. Czyli pytania, jak się nazywam, skąd jestem i co tu robię. I jeszcze parę innych, których nie dało się w żaden sposób zrozumieć. Tu uśmiech załatwia wszystkie bariery językowe :) A tego Laotańczykom nie brakuje :)
Znajoma w pracy, australijka, ma narzeczonego czymeza nawet z laosu. Bezproblemowo. Ale oni mieszkaja w UK.
OdpowiedzUsuńNo tak w UK to na pewno bezproblemowo. Laos jednak jest komunistycznym krajem więc tu panują inne zasady :)
OdpowiedzUsuńNo to Ola musisz uważać na tych Laotańczyków ;P
OdpowiedzUsuńMuszę się dowiedzieć jak to działa w drugą stronę ;)
OdpowiedzUsuń