Tajskie laleczki "Chucky"?

Look thep (child angel dolls) czyli anielskie laleczki, które wyglądają jak żywe dzieciaczki są od jakiegoś czasu hitem w Tajlandii. Lalki są rozmiarów niemowlaków, co sprawia, że wyglądają jak żywe. Tajowie wierzą, że look thep posiadają nadprzyrodzone moce, które przychodzą wraz z błogosławieństwem udzielonym przez mnichów. Zaklęte lalki mają przynieść szczęście ich właścicielom, a Ci przechodzą samych siebie, żeby swoje laleczki uszczęśliwić.

Lalki stroi się w urocze ubranka i biżuterie, czesze, zabiera  do restauracji (gdzie zamawia się dla nich posiłki!) a nawet do salonów piękności i na masaż. "Rise and shine my girl, it's time to wake up", szepcze właścicielka do swojej plastikowej córki. Prysznic, szczotkowanie włosów, butelka mleka i kawałek chleba na śniadanko - wszystko dla look thep. Jej "mama" zabiera ją też na wakacje, w końcu jest częścią rodziny. Właścicielka twierdzi, że od zakupu lalki jej życie znacznie się poprawiło, również finansowo.

Choć zjawisko trwa już od roku, to dopiero niedawno przykuło ono uwagę mediów. Wszystko za sprawą Thai Smile Airways. Sprawa jest bezprecedensowa. Tajskie linie lotnicze dają właścicielom wybór. Lalki mogą być traktowane jak bagaż podręczny, co nie wszystkim się podoba, no bo jak to tak zamknąć swoje "dziecko" w schowku nad głową. Thai Smile wyszły więc naprzeciw potrzebom rodziców plastikowych dzieci. Będą oni mogli zakupić bilety dla swoich lalek. Przy rejestracji właściciele będą wpisywać Look Thep, podając informacje do kogo lalka/i należy'ą i ile ich jest. Lalkom, tak jak innym pasażerom, będą podawane przekąski i napoje. Podobnie jak ludzie, lalki będą musiały mieć zapięte pasy przy stracie samolotu i przy lądowaniu.

Już na drugi dzień po wydaniu tego oświadczenia, jedna z lalek została zatrzymana, bo jak się okazało, zamiast zaklętej duszy miała w sobie 200 tabletek amfetaminy.

Tajowie kochają swoje lalki jak prawdziwe dzieci. "I feel like Wansai really exists", opowiada jedna z kobiet. Nie zdziwcie się więc widokiem lalki w restauracji przy stoliku, lub na fotelu obok w samolocie. Jeden plus - plastikowe dzieci nie płaczą ;)

Dodam, że ceny lalek wahają się od 2000 baht (55 USD) do 20 000 baht (556 USD). Do tego dochodzą ubrania, biżuteria, posiłki itp. Nie tania ta tajska obsesja!

Zdjęcia z bangkokpost.com












Komentarze

  1. A ja myślałem, że to Japończycy są dziwni :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale też to widziałam, więc potwierdzam;-) Na naszym targu jakaś Panis stała z lalką (myślałam, że z dzieckiem na ręku) na które strasznie dymiło od grilla, już chciałam jakoś zareagować, gdy nagle się odwróciła, patrzę a to lalka ;-) Naprawdę cały czas sprzedawała na straganie trzymając i huśtając lalkę na rękach;-) Wszystko to kwestia przesądów, Tajowie wierzą, że to przyniesie szczęście rodzinie, a ich wiara w takie przesądy jest tak silna, że dla nas aż śmieszna i niezrozumiała. Ale o historii z samolotem i biletami dla lalek jeszcze nie słyszałam ;-)
    Pozdrawiam z Tajlandii
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj znać jak usiądziesz kiedyś koło lalki w samolocie :)

      Usuń
  3. Ostatnie zdjęcie nieźle mnie przeraziło ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Intrygująca pasja, mając tyle lalek pewnie w nocy bym nie mogła spać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej wierzenia i zabobony niż pasja, ale też ciekawe :)

      Usuń
  5. Świetna pasja, hm ale w Polsce chyba by się nie przyjęło - a szkoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nocleg z Booking.com!

Booking.com