Majówka nad jeziorem Cisa


Lubię Węgry i często tam wracam. A lubię je z dwóch powodów. Po pierwsze, dojadę tam w kilka godzin, więc są świetną opcją na przedłużone weekendy i krótkie urlopy. Po drugie, jest sporo cieplej niż u nas.
Na Węgrzech byłam już chyba 9 razy i za pewne będę jeszcze więcej. To właśnie Węgry wybrałam na weekend majowy w 2017 i 2018 roku. Rok temu padło na jezioro termalne Heviz. W tym roku również zdecydowałam się na pobyt nad jeziorem. Wybrałam jezioro, o którym pewnie nie słyszeliście....

Węgierskie jezioro

Balaton zna każdy. O jeziorze Cisa słyszało niewielu. Jest to sztuczny zbiornik we wschodnich Węgrzech. Warto wspomnieć, że jest to drugi co wielkości zbiornik wodny w tym kraju. Miejsca ustępuje oczywiście popularnemu Balatonowi. Cisa stanowi niepowtarzalny świat wodny. Charakteryzują go malownicze miejsca, gdzie wśród natury znajdujemy spokój i wypoczynek. Jezioro jest również doskonałym miejscem do wędkowania.


Spokój i cisza na kempingu? 

My jednak nie na ryby jedziemy. Tym razem wybieramy się pod namioty. Bez większego planu z zapakowanymi plecakami wskakujemy z Majką do samochodu. Pawełek prowadzi.
Późnym wieczorem dojeżdżamy na wyszukane wcześniej w internecie pole kempingowe. Jest 30 kwietnia. Zatrzymujemy się przy ulicy, bo brama wjazdowa na kemping jest zamknięta. Już mam naciskać dzwonek, kiedy w ostatniej chwili zauważam, że jest spowity w pajęczynę, na której siedzi tłusty krzyżak. Idź Ty zadzwoń, mówię do Pawła. Ale już wiem, że ten pająk szczęścia nam dziś tu nie przyniesie. Po dłuższej chwili z ciemności wyłania się jakaś kobieta. My na kemping, tłumaczę. Łamanym angielskim zostajemy poinformowani, że kemping czynny jest od maja, czyli od jutra....

Dochodzi dziesiąta wieczór. Mamo, to gdzie będziemy spać? Zaraz coś znajdziemy, odpowiadam niepewnie. Paweł jedzie dalej, na drugą stronę jeziora. Ja w tym czasie szybko wyszukuję innych miejsc na rozbicie namiotu. Kolejne również okazuje się zamknięte.

Zostało jeszcze jedno, bardzo blisko. Niby recepcja zamknięta, ale są ludzie, namioty i auta kempingowe! Uff, mamy gdzie spać. Paweł dzielnie rozbija namiot, podczas gdy ja z Mają odganiamy się od komarów. Szybka kolacja w towarzystwie moskitów i uciekamy do namiotu.

Sen jednak szybko nie przychodzi. Najpierw rechoczące żaby nie dają spać. Kiedy te cichną, odkrywamy jeszcze gorsze źródło hałasu. Z namiotu rozbitego obok, kilka metrów dalej, zaczyna dobiegać potężne chrapanie. Maja mimo to zasypia. My męczymy się trochę dłużej.... Kiedy w końcu pogrążamy się we śnie, budzi nas potężny huk pioruna. Burza. Paweł znów dzielnie wychodzi z namiotu, żaby nałożyć na namiot tropik. Zaczyna lać.... Nie tak miała wyglądać pierwsza noc pod namiotem...

Rano budzimy się obolali, bo nocą rozłożyliśmy namiot na krzywym podłożu. Szybko podejmujemy decyzję o przeniesieniu się jak najdalej od chrapiącego namiotu...

Choć komarów jest mniej niż wieczorem, to nadal porządnie uprzykrzają nam życie. Jest, gorzej niż w Azji.... Po szybkim posiłku z radością opuszczamy tę wylęgarnię moskitów i udajemy się do Centrum Ekologicznego Jeziora na Cisie.


Cisańskie skarby 

Tisza-tavi Okocentrum (węgierska nazwa) jest ośrodkiem turystyczno-kulturalnym, który prezentuje odwiedzającym skarby natury i wspaniała przyrodę Jeziora Cisańskiego i doliny rzeki Cisy. Jedną z najciekawszych atrakcji jest podziemne akwarium, gdzie można zaobserwować 50 różnych węgierskich rodzimych gatunków ryb. Najlepszych wrażeń dostarcza podwodny tunel, przez którego szklane ściany można podziwiać pływające ryby, niektóre naprawdę ogromne! Na kolejnym poziomie budynku przyglądamy się rodzimym płazom i gadom. Na dachu budynku, na wysokości siódmego piętra, podziwiamy piękną panoramę jeziora i okolicy w 360°. Wokół budynku roztacza się piękny park rekreacyjny, gdzie czekają na nas liczne atrakcje. Miłośnicy zwierząt będą szczęśliwi mogąc przyglądać się żółwiom, ptakom, lisom czy też danielom. Są też kozy i owieczki, które młodsze dzieci chętnie karmią i głaszczą. Na terenie jest też tradycyjny plac zabaw zbudowany z drewnianych elementów. W centrum jest również kino 3D, ale niestety seanse są tylko po węgiersku, bez napisów.
Ostatnim punktem programu jest wycieczka łodzią po jeziorze - relaks w otoczeniu pięknej natury. Wycieczka byłaby jednak lepsza gdyby przewodnik, mówił po angielsku, zwłaszcza, że grup i łodzi było całkiem sporo. Mimo wszystko, bawimy się dobrze.









Węgierski Dziki Zachód

Następnego dnia odwiedzamy zupełnie inną krainę. Tym razem jedziemy do Parku Narodowego Hortobagy, który od 1999 roku mieści się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Tu udajemy się w miejsce, które na myśl przywołuje obrazy z westernów. Z blisko 270 końmi, Matai Menes jest jednym z głównych ośrodków hodowli koni na Węgrzech. Matai Menes mieści się na Puszcie Hortobadzkiej, która jest największym trawiastym obszarem na Węgrzech i największym obszarem równinnym w Środkowej Europie. Tutaj hodowla zwierząt oraz ich wypas są zsynchronizowane z naturą. Zwiedzanie rancza odbywa się bryczką ciągniętą przez konie. Najpierw przyglądamy się owcom Racka, które charakteryzują się kręconymi rogami. Owce owcami, ale Maja znajduje przy stodole cudnego pieska, od którego ciężko ją odciągnąć. Następną atrakcją jest pokaz czikosów, którzy z cyrkową sprawnością prezentują swoje umiejętności jeździeckie. Kolejnym punktem programu jest kładzenie koni. Czikosi strzelając głośno z bata sprawiają, że konie bez sprzeciwu kładą się na trawie. Punktem kulminacyjnym jest Węgierska Piątka (znana też jako Piątka z Puszty). Podczas tego pokazu pięć koni związanych jest specjalnymi lejcami, a na dwóch z tyłu stoi jeździec. Ta figura pokazuje najwyższy kunszt w sztuce ujeżdżania koni.
Na koniec udajemy się do stadniny koni, gdzie możemy przyglądać się pięknemu stadu Matai, które jest jednym z najstarszych na Węgrzech.

W Hortobagy warto zatrzymać się przy słynnym Moście Dziewięcioprzęsłowym 








A w Górach Bukowych...  

Trzeciego dnia opuszczamy kemping i udajemy się do Miszkolca. Samo miasto jest mało ciekawe, ale nas interesuje pobliski kurort w Górach Bukowych - Lillafüred. Na miejscu wypożyczamy małą łódkę z wiosłami, co pozwala nam odrobinę poeksplorować sztuczne jezioro Hamori.
Nad jeziorem góruje piękny hotel Palota, który wygląda bardziej jak bajkowy pałac. Udajemy się też na spacer za hotelem. Tam docieramy do pięknych wiszących ogrodów, a następnie do (sztucznego) wodospadu Szinva. W pobliżu hotelu znajdują się również jaskinie. Niestety na zwiedzanie ich nie mamy już czasu. Trzeba wracać.










Podsumowując: Wszystkie miejsca były niezwykle interesujące i szczerze je polecam. Myślę, że jednak lepiej wynająć mieszkanie/pokój niż spać na kempingu - więcej o tym w informacjach praktycznych.


Post dedykuję Pawełkowi, który nagle zakończył swoją podróż przez życie. Byłeś najlepszym przyjacielem, kochającym partnerem, wspaniałym kompanem w podróży i moją bratnią duszą. Świat Cię stracił, ja Cię straciłam, ale w zapisanych tu wspomnieniach ze wspólnych podróży będziesz żył na zawsze. To była nasza ostatnia wspólna podróż. 



Informacje praktyczne:

Kemping na Węgrzech: Namiot rozbiliśmy na Kempingu Tiszafüred. Kemping jest blisko terenów podmokłych i ilość komarów była tak ogromna, że Azja przy tym blednie. Wieczorem nie było mowy o pozostaniu na zewnątrz, a komary latały przez cały dzień, więc nawet śniadanie na świeżym powietrzu wiązało się z koniecznością odganiania komarów. Łazienki i kuchnia są raczej skromne. Mnie jednak o wiele bardziej przeszkadzały wszechobecne komary (również w łazience i toalecie) i pająki wiszące wszędzie, gdzie było blisko światła - brrr! Jedynym plusem była niska cena.

Szukając tanich noclegów warto sprawdzić Airbnb - mnie się już do tej pory trafiło kilka perełek!

Nocleg z Airbnb i prezent!
Jeśli chcesz dostać 100 zł na swoją podróż, to serwis Airbnb, który ma świetną bazę noclegową podaruje Ci 100 zł na rezerwację noclegu, jeśli skorzystasz z linku polecającego i otworzysz konto! Nie czekaj! Klikaj -> www.airbnb.pl/c/olak30 !!!
UWAGA: dotyczy tylko osób nie posiadających jeszcze konta na Airbnb!


Lake Tisza Beach - Wybraliśmy się na chwilę na plażę nad jeziorem. Jako, że sezon jeszcze się nie zaczął plaża była pusta, a woda w jeziorze dosyć zimna. Niezbyt nam się podobało.



Tisza-tavi Okocentrum (Centrum Ekologiczne Jeziora na Cisie) - Wspaniałe miejsce, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi. Warto zarezerwować sobie pare godzin na to miejsce. Kino jest niestety tylko po węgiersku (może zmieni się to w przyszłości?). Wycieczka łodzią po jeziorze jest bardzo relaksująca i dostarcza przyjemnych wrażeń estetycznych. Polecam!
Ceny biletów zaczynają się od 1990 forintów (1780 - dzieci) za pakiet podstawowy do 3100 za pakiet All-in (2780 - dzieci). Ja polecam pakiet Boat Trip za 2890 (2780 - dzieci). Dzieci poniżej 3 roku życia wchodzą za darmo.
Centrum (w okresie 30.03 - 23-10) otwarte jest od 9:00 - 18:00 (kasy są zamykane o 17:00).

Matai Menes - Ranczo, podobnie jak Okocentrum, jest idealnym miejscem dla rodzin z dziećmi. Pani przewodnik mówiła po angielsku, ale dodatkowo dostaliśmy ulotkę z informacjami po polsku.
Ceny biletów to 3000 forintów za osobę dorosłą i 1500 za dziecko wieku 6-18 lat. Bilet rodzinny 2+2 kosztuje 7500. Do każdego biletu dostajemy voucher na 200 forintów, który możemy użyć w tamtejszej kawiarni.

Lillafüred - Ogrody i wodospad możemy zwiedzać za darmo. Zwiedzanie jaskiń odbywa się w grupie za opłatą. Wypożyczenie łódki z wiosłami na pół godziny kosztuje 500 forintów za osobę dorosłą 300 za dziecko.


Restauracje nad Jeziorem Cisa

Lilaakác - Restauracja znajduje się w Abaszalok. Szczególnie polecam usiąść w ogrodzie, pod kwitnącym bzem, którego zapach przyjemnie roznosi się po całym ogródku. Jak na kuchnię węgierską przystało, dania są ciężkie, ale bardzo smaczne.




Molnar Vendeglo - Restauracja w Tiszafüred, której nie mogę polecić. Jedzenie było takie sobie, a obsługa była jeszcze gorsza. Na zewnątrz, po zachodzie słońca nie da się siedzieć przez wszechobecne komary (w środku mniej, ale też są...).

The Soup Gastroworkshop - Restauracja w Miszkolcu. Zupy nie jadłam, ale polecam świetnie kanapki!

Komentarze

  1. Wow! Widzę, że na Węgrzech naprawdę jest co robić :) Ja byłam tylko w Budapeszcie. Teraz widzę co straciłam :) Fajnie, że dodajesz dużo zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Węgry odwiedzam od lat i ciągle odkrywam nowe miejsca :)

      Usuń
  2. Budapeszt zachwycił mnie kilka lat temu. Czas wybrać się ponownie na węgry

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Węgry i wszystko co z nimi związane :P
    Od ponad 30 lat odwiedzam ten kraj każdego roku i za każdym razem zachwyca mnie coraz bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne i malownicze miejsce. Muszę kiedyś się tam wybrać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne miejsce i jest tu co robić zarówno latem jak i zimą. Koniecznie musicie postawić na spływ kajakowy. Macie swoje kajaki? Na stronie gokajak.com można znaleźć coś odpowiedniego dla każdego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna relacja. Zdecydowanie warto wybrać się w to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy tam nie byłam, ale faktycznie całość wygląda bardzo ładnie. Muszę przyznać, że ja również chętnie spędzam czas na jachtach. Polecam każdemu wyczarterowanie jachtu http://tempesta-jachty.pl/ który moim zdaniem sprawdza się znakomicie na aktywny wypoczynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jachty to zupełnie inna bajka, ja zostaję przy kajakach ;)

      Usuń
  9. Dziękuje za praktyczne wskazówki. Właśnie wybieramy się w okolice Egeru i Miskolca po raz pierwszy, a ten post znacznie ułatwił nam poszukiwania :) P.S. taka mała poprawka od miłośniczki zieleni ten bez to nie bez tylko wisteria lub inaczej glicynia - piękne pnącze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że informacje się przydadzą! Co do roślinki, dzięki ,człowiek ciągle się uczy:)

      Usuń
  10. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nocleg z Booking.com!

Booking.com