Powrót do Laosu III
Tak, jestem znów w Laosie! Niewiele ponad dwa tygodnie temu wróciłam utęskniona do kraju, który stał się moim drugim domem.
Jak już pisałam kiedyś, w kwietniu, po tym jak dostaliśmy upragnioną australijską wizę stałego pobytu, wyjechaliśmy do Australii. Musieliśmy rzucić pracę w trakcie roku szkolnego, zapakować nasz dobytek i po raz kolejny się przeprowadzić. Decyzję o wyjeździe do Australii odwlekaliśmy ile się dało. W końcu trzeba było jednak to zrobić. Do Australii musieliśmy wyjechać, żeby aktywować naszą wizę, inaczej by przepadła.
O Australii na pewno napiszę osobny post - teraz powiem tylko, że bardzo tam zmarzłam :) Obecnie jestem znów w Laosie i muszę powiedzieć, że to trochę jak powrót do domu. Nie przypuszczałam, że będę tak tęsknić za tym krajem. Laos z pewnością ma swoje wady. Komary przez cały rok, 24 godziny na dobę. Kiepska służba zdrowia. Fatalne drogi. Wszędobylski pył lub błoto - w zależności od pory roku. Słaby internet. Pijani kierowcy na drogach. A ostatnio braki w dostawie prądu z powodu nadal trwającej pory deszczowej.
Za czym więc tak tęskniłam? Za ludźmi. Za pogodą. Za pracą i uczniami. Za niedrogim jedzeniem. Za tanim i pysznym piwem. Za beer garden'ami na każdym rogu. Za piękną przyrodą. Za możliwością podróżowania po Azji za niewielkie pieniądze. Za luźną backpackersko-hipisowską atmosferą. I za wolnością. Tak, w komunistycznym Laosie jest więcej swobody niż w Polsce czy Australii. To wszystko sprawiło, że pokochałam Laos i życie jakie mogę tu wieść.
Do Laosu wróciliśmy rankiem 18 sierpnia i jeszcze tego samego dnia poszliśmy do pracy. Znów nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi uczniowie i nowe wyzwania. Więcej o tym jak wygląda teraz moja praca i o genialnym Chińczyku w mojej klasie w następnym poście!
Jak już pisałam kiedyś, w kwietniu, po tym jak dostaliśmy upragnioną australijską wizę stałego pobytu, wyjechaliśmy do Australii. Musieliśmy rzucić pracę w trakcie roku szkolnego, zapakować nasz dobytek i po raz kolejny się przeprowadzić. Decyzję o wyjeździe do Australii odwlekaliśmy ile się dało. W końcu trzeba było jednak to zrobić. Do Australii musieliśmy wyjechać, żeby aktywować naszą wizę, inaczej by przepadła.
O Australii na pewno napiszę osobny post - teraz powiem tylko, że bardzo tam zmarzłam :) Obecnie jestem znów w Laosie i muszę powiedzieć, że to trochę jak powrót do domu. Nie przypuszczałam, że będę tak tęsknić za tym krajem. Laos z pewnością ma swoje wady. Komary przez cały rok, 24 godziny na dobę. Kiepska służba zdrowia. Fatalne drogi. Wszędobylski pył lub błoto - w zależności od pory roku. Słaby internet. Pijani kierowcy na drogach. A ostatnio braki w dostawie prądu z powodu nadal trwającej pory deszczowej.
Za czym więc tak tęskniłam? Za ludźmi. Za pogodą. Za pracą i uczniami. Za niedrogim jedzeniem. Za tanim i pysznym piwem. Za beer garden'ami na każdym rogu. Za piękną przyrodą. Za możliwością podróżowania po Azji za niewielkie pieniądze. Za luźną backpackersko-hipisowską atmosferą. I za wolnością. Tak, w komunistycznym Laosie jest więcej swobody niż w Polsce czy Australii. To wszystko sprawiło, że pokochałam Laos i życie jakie mogę tu wieść.
Do Laosu wróciliśmy rankiem 18 sierpnia i jeszcze tego samego dnia poszliśmy do pracy. Znów nowa szkoła, nowi nauczyciele, nowi uczniowie i nowe wyzwania. Więcej o tym jak wygląda teraz moja praca i o genialnym Chińczyku w mojej klasie w następnym poście!
Laos jest piękny.
Zdjęcie ukradłam z fejsbukowego fanpejdża Beelao ;)
Ola moze napisalabys jakiegos posta dotyczacego Twoich pierwszych wrazen z Australii. Wiem ze byloby to troche powierzchowne bo za krotko tam mieszkaliscie ale mimo to ciekawa jestem twoich spostrzezen.
OdpowiedzUsuńNapiszę na pewno!
UsuńZabawne jak ludzie ktorzy wyjechali z demokratycznych krajow czesto mowia, ze poczuli wolnosc. Slyszalem to tyle razy i sam czesto w komunistycznych Chinach czuje sie NIE-zastraszony przez policje, skarbowke i inne instytucje...
OdpowiedzUsuńBaw sie dobrze w Laosie!
Bo wiesz Seba, w takich krajach to "wolna amerykanka":))
Usuń