Żywa niespodzianka ;)
Dziś jest czwartek, a we wtorki i czwartki przychodzą do naszego mieszkanie panie sprzątaczki. Tak więc wracam dziś do pachnącego mieszkanka i zasiadam na kanapie. Nie mija minuta jak słyszę jakiś dziwny hałas. Coś chodzi po mieszkaniu! Sprawdzam sypialnię, łazienkę i nic. Nasłuchuje dalej i dochodzę do wniosku, że odgłosy dochodzą z jednej z szafek w kuchni. O cholera szczur! Myślę sobie. Staje więc na krześle i powoli otwieram dolną szafkę. Zaglądam do środka....... a tu kot. No tak przecież znam tego kota, mieszka za domem. Wołam więc do niego, meow pai, pai! (kocie, idź, idź ;)). Otwieram drzwi i meow grzecznie wychodzi.
Zasiadam znów na kanapie i jeszcze nie zdążę pomyśleć skąd się wziął kot w szafce w kuchni, kiedy znowu słyszę jakieś dziwne szuranie. Co znowu? Otwieram kolejną szafkę, a tam trzy malutkie kocięta!
Po powrocie Mai ze szkoły pytam jej, czy wie skąd się wzięły te wszystkie koty w naszym mieszkaniu, ale jak się okazuje to nie jej sprawka. Tak więc dochodzę do wniosku, że panie sprzątaczki stwierdziły, że spośród wszystkich mieszkańców naszego budynku, my najlepiej nadajemy się na kocią rodzinę. Cóż śmiem się z nimi nie zgodzić ;)
Ps. Koty wróciły za dom.
Ps 2. Właśnie usłyszałam za drzwiami miauczenie. Otwieram, a tu bez żadnego "Sabaidee, mogę wejść?" kocica wbiegła mi do kuchni z jednym z kociąt w zębach. Sama otworzyła szafkę i wlazła tam z kocięciem. Jezu co robić? Najwyraźniej to nie była decyzja pań sprzątaczek, ale samej kotki, która z jakiegoś powodu chce chować swoje potomstwo w mojej kuchni.
Dobra, idę spróbować przekonać ją, że nie możemy dzielić kuchni z jej dziećmi ;)
Zasiadam znów na kanapie i jeszcze nie zdążę pomyśleć skąd się wziął kot w szafce w kuchni, kiedy znowu słyszę jakieś dziwne szuranie. Co znowu? Otwieram kolejną szafkę, a tam trzy malutkie kocięta!
Po powrocie Mai ze szkoły pytam jej, czy wie skąd się wzięły te wszystkie koty w naszym mieszkaniu, ale jak się okazuje to nie jej sprawka. Tak więc dochodzę do wniosku, że panie sprzątaczki stwierdziły, że spośród wszystkich mieszkańców naszego budynku, my najlepiej nadajemy się na kocią rodzinę. Cóż śmiem się z nimi nie zgodzić ;)
Ps. Koty wróciły za dom.
Ale trzeba powiedzieć, że wyglądają słodko
Ps 2. Właśnie usłyszałam za drzwiami miauczenie. Otwieram, a tu bez żadnego "Sabaidee, mogę wejść?" kocica wbiegła mi do kuchni z jednym z kociąt w zębach. Sama otworzyła szafkę i wlazła tam z kocięciem. Jezu co robić? Najwyraźniej to nie była decyzja pań sprzątaczek, ale samej kotki, która z jakiegoś powodu chce chować swoje potomstwo w mojej kuchni.
Dobra, idę spróbować przekonać ją, że nie możemy dzielić kuchni z jej dziećmi ;)
Nie wiem Ola, moze czas na jakiegos futrzaka. W konicu marzenie Majki sie spelni. Tylko koniecznie wyrob im paszporty hihihihihi.
OdpowiedzUsuńHaha ;) Kotki są na zewnątrz, więc Maja może się z nimi bawić, a ja mam spokój ;)
UsuńJak się chcesz pozbyć kotów, to kup psa
OdpowiedzUsuńAni kota ani psa :)
UsuńNo co ty, wolisz mieć szczury?
OdpowiedzUsuńTe kotki są przesłodkie!
Tam gdzie mieszkałam rok temu na pewno by się przydały ;)
Usuń