Gili Meno, czyli o tym jak pomyliłam wyspy
Po Bali, nadszedł czas na ostatnią cześć mojej podróży, wyjazd na wyspę Gili Meno gdzie miałam spędzić sylwestra. Gili Trawangan, Gili Air i Gili Meno leżą koło siebie przy wyspie Lombok, do której z resztą przynależą.
Wyspę Gili Trawangan nazywają party island. To wyspa, która przyciąga tłumy backpackerów, głównie z Australii. Wszyscy chcą tego samego - imprezy. Cała wyspa to jedna wielka imprezownia. Niektórzy wręcz nazywają ją małą Ibizą. Z doświadczeni wiem, że miejsca, które są tak popularne wśród backpackerów są przeludnione, brudne i mało interesujące, chyba człowiekowi zależy tylko na tym, żeby się upić. Ja zdecydowanie nie tak chciałam spędzić końcówkę swojej podróży. Marzyła mi się rajska plaża z białym piaskiem, lazurowa woda i spokój. Ale, że miałam na wyspie spędzić sylwestra, nie chciałam też, żeby było zbyt nudno.... Wyspa Gili Air, to tzw. hippie island i to na tę wyspę chciałam jechać. Spokojniejsza niż Trawangan (Gili Tralala;)), ale z lepszą infrastrukturą. Chillout przy muzyce reggae z hippisami... Tak, taki był plan..., ale stało się inaczej.
Do dziś nie wiem, czy na internecie ktoś pomylił gdzieś nazwy w opisie nazywając G Air honeymoon island, a G Meno hippie island, czy to ja sama wszystko pomieszałam. Tak czy siak, jechałam na Gili Meno, nie mając pojęcia, że jadę na jedną z najbardziej romantycznych wysp na świecie.....
Będąc jeszcze w Munduk potrzebowałam pomocy. Musiałam kupić bilet na speed boat z Padangbai na Gili. Do tego trzeba było być w Ubud, a ja byłam ponad 2 godziny na północ od Ubud. Speed odpływa rano następnego dnia.... Do kogo miałabym się zwrócić o pomoc, jak nie do mojego zaprzyjaźnionego kierowcy z Ubud, Wayana. W rozmowie przez telefon Wayan obiecał, że kupi dla mnie bilet. Umówiliśmy się w konkretnym miejscu w Ubud o 7 rano. Teraz trzeba było znaleźć innego kierowcę, który zabierze mnie o 5 rano z Munduk. Tak, do Ubud jeżdżą bemo, ale nie o tak niemożliwie wczesnej porze... Tu poradziłam się właściciela mojego guesthouse'u. Załatwił mi gościa, który za bardzo przyzwoitą cenę 300 000 rupii zgodził się zabrać mnie do Ubud.
Pobudka przed 5 rano, 2 godziny podróży i spotkanie z Wayanem. Pisałam wcześniej, że Wayan to bardzo uczciwy i życzliwy człowiek. Załatwił mi bilet na wyspę i spotkał się ze mną o 7 rano. O żadne pieniądze nie prosił, ot tak wyświadczył mi przysługę. Na koniec kazał pozdrowić mojego przełożonego ze szkoły i życzył mi szczęśliwej podróży. Uścisnęłam mu dłoń i wsunęłam 20 000 rupii.
Mój bilet za 550 000 rupii obejmował transfer z Ubud do Padangbai, speed boat na Gili T (nie ma z Bali bezpośredniego transportu na Gili Meno) i z powrotem, oraz transfer powrotny z Pandangbai do Seminyak, gdzie spędziłam swoją ostatnią noc na Bali.
Dwie godziny w łodzi wypchanej po brzegi turystami mogą się dłużyć niemiłosiernie, chyba, że się spotka zabawnych Holendrów (coś miałam do nich szczęście na Bali). Kiedy dojechaliśmy na Gili Trawangan, z łodzi wylało się morze turystów... a tych łodzi było wiele.... Możecie więc sobie wyobrazić te tłumy na wyspie....
Dlaczego nie zostaniesz na Gili T? Dopytywali się Holendrzy. Bo jadę na Gili Meno. Ale dlaczego jedziesz na najnudniejszą wyspę? Nie dawali za wygraną .Wcale nie jest najnudniejsza, jest co tam robić no i jest o wiele ładniejsza niż ta, przekonywałam nadal jeszcze wtedy myśląc, że Meno to ta hippisowska wyspa. Ale jutro sylwester, co Ty tam będziesz robić? Na pewno coś się znajdzie, odpowiadałam pewnie. Ok..., ale jak będziesz się za bardzo tam nudzić, to przyjedź tu na imprezę. Taaa, może.... dzięki.
Myślałam, że z Gili T popłynę promem na Meno. Okazało się, że prom płynie dwa razy dziennie. Jeden odpłynął wcześnie rano, drugi odpływa o 4 popołudniu. To oznaczało prawie 5 godzin czekania... O nie, nie będę tak długo czekać. Zdecydowałam płynąć się motorówką (też speed boat, ale taka malutka). Kosztowało to o wiele więcej - 85 000 rupii, ale za to w dosłownie kilka minut byliśmy na Meno. Fakt, że z Trawangan była tylko jedna para, która płynęła na Meno, dał mi sporo do myślenia. Z Bali łódki płyną bezpośrednio na Gili T i Air, ale nie na Meno. Nikt nie zdawał się tam wybierać. Na Air za to było dużo chętnych, jedna kobieta w dobrze podeszłym wieku była ubrana od stóp do głów w ciuchy z wizerunkiem Boba Marley'a. Chyba płynę na nie tę wyspę co chciałam...., pomyślałam wtedy.
Zanim dotarliśmy na Meno, już wiedziałam, jadę na honemoon island.... Może nie będzie aż tak romantycznie... próbowałam się pocieszać. Na wyspach nie ma żadnych pojazdów oprócz dorożek konnych. Zacumowaliśmy na zachodnim brzegu wyspy, mój bungalow był na wschodnim. Nie chciałam wydawać kolejnych 80 000 na przejażdżkę dorożką. Po za tym, szkoda mi było tych koni, które muszą w upale wozić leniwych turytów. Postanowiłam, że się przejdę pieszo. Przecież, to taka mała wysepka... ile to może zająć? Cóż, jak się nie zna drogi, to może zająć ponad pół godziny. Dodam, że cały czas taszczyłam za sobą walizkę na kółkach, która nie toczyła się tak łatwo po, w większości, niewybetonowanych ścieżkach. W końcu dotarłam. Byłam głodna jak wilk, więc na początek zamówiłam rybkę, bungalow może jeszcze poczekać.
W końcu mogłam się odświeżyć, przebrać w bikini, założyć zwiewną sukienkę i udać się na rajską plażę w Meno. Jest pięknie, nie da się zaprzeczyć, tylko... mijam parę za parą, ewentualnie rodziny z małymi dziećmi. Żadnych podróżników solo, czy większych grup... Matko, tu faktycznie wszyscy są na miesiącu miodowym. Co ja będę tutaj robić???
Na początek wyczekiwana kąpiel w ocenie, potem dobra kolacja. Wieczorem zrobiło się jeszcze romantyczniej, a ja tu sama siedzę... Nawet lokalni pracownicy restauracji pytali... Z kim jesteś? Przyjechałaś z chłopakiem? Czekasz na kogoś? Nie ukrywali zdziwienia, kiedy odpowiadałam, że przypłynęłam sama. You know it's a honeymoon island, right? Yeah, I know... No nie dobijajcie mnie... Zapytałam jednego z kelnerów, czy może gdzieś na wyspie jest jakieś miejsce z muzyką na żywo. O dziwo, odpowiedział, że tak. Na drugim końcu wyspy jest Sasak Cafe, tam coś lokalnie grają. Cafe, pomyślałam, nie brzmi to jakoś rozrywkowo. I nie zrozumcie mnie źle, nie szukałam imprezy do rana, ale też nie miałam zamiaru spędzić dwóch dni, w tym sylwestra, w samotności.
W Sasak zamówiłam Long Island Iced Tea, usiadłam sama przy stoliku i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Przede mną siedziała para trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. Trochę dalej siedziały dwie pary razem, popijali piwko przy ożywionej dyskusji. Tak, była też muzyka na żywo. Paru lokalnych brzdękało na instrumentach, nawet parę utworów po angielsku zaśpiewali. W pewnym momencie do baru na plaży (bo tym właśnie jest Sasak) przyszła spora grupa ludzi. Usiedli przy stoliku obok. Było paru turystów i kilku lokalnych. Przysłuchiwałam się rozmowie o nurkowaniu. Dziewczyny właśnie zrobiły sobie licencję nurka i wymieniały się doświadczeniami z kursu nurkowania. Przypomniało mi się, że moja przełożona bardzo mnie namawiałam na nurkowanie na Gili. Nagle jedna jedna z dziewczyn zwróciła się do mnie. Would you like to join us? Jasne, że się przyłączę! W końcu! :) Potem było piwo, sporo piwa, ciekawe opowieści, zapoznanie się grupą lokalnych muzyków i pływanie nocą w oceanie. Innymi słowy, mała imprezka do 2 rano i nawiązanie nowych znajomości.
Następnego dnia zdecydowałam się na jednodniowy kurs nurkowania. Marzyło mi się zrobienie licencji nurka, ale na to trzeba 3 dni, a ja na drugi dzień wyjeżdżałam.
Lekcja teorii, nauka w basenie i nurkowanie w ocenie! Popłynęliśmy do miejsca zwanego Turtle Heaven, co jak sama nazwa wskazuje jest miejscem, gdzie wylegują się żółwie. Widziałam 5 ogromnych żółwi i sporo małych rybek. Zeszliśmy na głębokość 12 metrów i nurkowaliśmy przez ok. 45 minut. Niesamowite doświadczenie!
Wieczorem wybrałam się na jedyną (nie licząc snobistycznej zabawy w jednym z hoteli) imprezę na wyspie. Byli turyści (prawie wszyscy), expaci, którzy mają na wyspie swój biznes i lokalni. Doskonała mieszanka. Impreza miała miejsce w Sasak Cafe. Alkohol lał się litrami, głównie w postaci drinków, które były koszmarne. To nic, nikt się tym nie przejmował. Zabawa była doskonała. Z brzegu widać było kolorowe światła i sztuczne ognie towarzyszące niezliczonym imprezom na sąsiedniej Gili Trawangan. Nie zazdrościliśmy im tych tłumów, zresztą nasza impreza sylwestrowa wcale nie była ani mała ani skromna. Jak się dowiedziałam, Sylwester to jedyny raz w roku, kiedy na Meno mają pozwolenie na prawdziwą imprezę z głośną muzyką do późnych godzin.
Na wyspie, która jest nazywana honeymoon island, wybawiłam się więcej niż podczas całego mojego pobytu na Bali. Bo życie jest pełnie niespodzianek. Życie to przygoda. Podejmij się jej, warto.
Na drugi dzień, o zgrozo, musiałam wstać wcześnie rano i promem płynąć na Gili T, skąd miałam speed boat'em wrócić na Bali. Na Trawangan, firma, u której kupiony miałam bilet, poinformowała mnie, że łódź odpływająca o 11 jest już pełna i muszę czekać na następną do 4 popołudniu. Przeraziłam się. Mam tu siedzieć przez 5 godzin? Rozglądnęłam się dokoła. Turyści snuli się leniwie (ale nadal tłumnie) po wyspie. Przypominali walking dead, kaca mieli wymalowanego na twarzy. Jakiś chłopak zagadał do jednej turystki. Hey, how are you? Hi, I'm good, you? Yeah, good, good. Do you remember me from last night? Taaak, na pewno Cię doskonale pamięta. Idę do ubikacji przy jakimś obskurnym hostelu. Witają mnie odgłosy gościa wymiotującego obok. Świetnie, teraz muszę się stąd wydostać. Wracam na Meno! O pierwszej płynęła speed boat na Gili M. Koszt 85 000 rupii. Prom, który jest bardzo tani , płynie tylko dwa razy dziennie, rano o 9 lub 10 (nie pamiętam dokładnie) i o 4 popołudniu . Więc, tak wolałam zapłacić niż zostać na Trawangan, który pękał w szwach od turystów i był pełny walających się po plaży śmieci.
Trzy cudowne godziny na Meno i znów powrót na Gili T. Speed boat na Bali był opóźniony o półtorej godziny, nie wspomnę o tym jak bardzo łódź była przepełniona... Tym razem, zamiast gnieść się w środku ulokowałam się na "decku" i była to doskonała decyzja. Nie tylko podróż odbyłam głównie na leżąco (taka drzemka po imprezie była zbawienna), ale było też przyjemnie chłodniej, co więcej, w związku z opóźnieniem spędziliśmy zachód słońca na łodzi. Było pięknie! Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)
Podsumowując, na Gili Meno odnalazłam swoją rajską plażę, po raz pierwszy nurkowałam, poznałam dużo fajnych ludzi i spędziłam wybornego Sylwestra przy barze na plaży :) I jedno wiem na pewno, Na Gili Meno jeszcze wrócę!
Raj odnaleziony!
Widok z Meno na Air
Jedyny transport na wyspie
Sylwestrowe sztuczne ognie
Pobudka przed 5 rano, 2 godziny podróży i spotkanie z Wayanem. Pisałam wcześniej, że Wayan to bardzo uczciwy i życzliwy człowiek. Załatwił mi bilet na wyspę i spotkał się ze mną o 7 rano. O żadne pieniądze nie prosił, ot tak wyświadczył mi przysługę. Na koniec kazał pozdrowić mojego przełożonego ze szkoły i życzył mi szczęśliwej podróży. Uścisnęłam mu dłoń i wsunęłam 20 000 rupii.
Mój bilet za 550 000 rupii obejmował transfer z Ubud do Padangbai, speed boat na Gili T (nie ma z Bali bezpośredniego transportu na Gili Meno) i z powrotem, oraz transfer powrotny z Pandangbai do Seminyak, gdzie spędziłam swoją ostatnią noc na Bali.
Dwie godziny w łodzi wypchanej po brzegi turystami mogą się dłużyć niemiłosiernie, chyba, że się spotka zabawnych Holendrów (coś miałam do nich szczęście na Bali). Kiedy dojechaliśmy na Gili Trawangan, z łodzi wylało się morze turystów... a tych łodzi było wiele.... Możecie więc sobie wyobrazić te tłumy na wyspie....
Dlaczego nie zostaniesz na Gili T? Dopytywali się Holendrzy. Bo jadę na Gili Meno. Ale dlaczego jedziesz na najnudniejszą wyspę? Nie dawali za wygraną .Wcale nie jest najnudniejsza, jest co tam robić no i jest o wiele ładniejsza niż ta, przekonywałam nadal jeszcze wtedy myśląc, że Meno to ta hippisowska wyspa. Ale jutro sylwester, co Ty tam będziesz robić? Na pewno coś się znajdzie, odpowiadałam pewnie. Ok..., ale jak będziesz się za bardzo tam nudzić, to przyjedź tu na imprezę. Taaa, może.... dzięki.
Myślałam, że z Gili T popłynę promem na Meno. Okazało się, że prom płynie dwa razy dziennie. Jeden odpłynął wcześnie rano, drugi odpływa o 4 popołudniu. To oznaczało prawie 5 godzin czekania... O nie, nie będę tak długo czekać. Zdecydowałam płynąć się motorówką (też speed boat, ale taka malutka). Kosztowało to o wiele więcej - 85 000 rupii, ale za to w dosłownie kilka minut byliśmy na Meno. Fakt, że z Trawangan była tylko jedna para, która płynęła na Meno, dał mi sporo do myślenia. Z Bali łódki płyną bezpośrednio na Gili T i Air, ale nie na Meno. Nikt nie zdawał się tam wybierać. Na Air za to było dużo chętnych, jedna kobieta w dobrze podeszłym wieku była ubrana od stóp do głów w ciuchy z wizerunkiem Boba Marley'a. Chyba płynę na nie tę wyspę co chciałam...., pomyślałam wtedy.
Zanim dotarliśmy na Meno, już wiedziałam, jadę na honemoon island.... Może nie będzie aż tak romantycznie... próbowałam się pocieszać. Na wyspach nie ma żadnych pojazdów oprócz dorożek konnych. Zacumowaliśmy na zachodnim brzegu wyspy, mój bungalow był na wschodnim. Nie chciałam wydawać kolejnych 80 000 na przejażdżkę dorożką. Po za tym, szkoda mi było tych koni, które muszą w upale wozić leniwych turytów. Postanowiłam, że się przejdę pieszo. Przecież, to taka mała wysepka... ile to może zająć? Cóż, jak się nie zna drogi, to może zająć ponad pół godziny. Dodam, że cały czas taszczyłam za sobą walizkę na kółkach, która nie toczyła się tak łatwo po, w większości, niewybetonowanych ścieżkach. W końcu dotarłam. Byłam głodna jak wilk, więc na początek zamówiłam rybkę, bungalow może jeszcze poczekać.
W końcu mogłam się odświeżyć, przebrać w bikini, założyć zwiewną sukienkę i udać się na rajską plażę w Meno. Jest pięknie, nie da się zaprzeczyć, tylko... mijam parę za parą, ewentualnie rodziny z małymi dziećmi. Żadnych podróżników solo, czy większych grup... Matko, tu faktycznie wszyscy są na miesiącu miodowym. Co ja będę tutaj robić???
Spacer po pięknym Gili Meno
Bardziej romantycznie być nie może.
Na początek wyczekiwana kąpiel w ocenie, potem dobra kolacja. Wieczorem zrobiło się jeszcze romantyczniej, a ja tu sama siedzę... Nawet lokalni pracownicy restauracji pytali... Z kim jesteś? Przyjechałaś z chłopakiem? Czekasz na kogoś? Nie ukrywali zdziwienia, kiedy odpowiadałam, że przypłynęłam sama. You know it's a honeymoon island, right? Yeah, I know... No nie dobijajcie mnie... Zapytałam jednego z kelnerów, czy może gdzieś na wyspie jest jakieś miejsce z muzyką na żywo. O dziwo, odpowiedział, że tak. Na drugim końcu wyspy jest Sasak Cafe, tam coś lokalnie grają. Cafe, pomyślałam, nie brzmi to jakoś rozrywkowo. I nie zrozumcie mnie źle, nie szukałam imprezy do rana, ale też nie miałam zamiaru spędzić dwóch dni, w tym sylwestra, w samotności.
W Sasak zamówiłam Long Island Iced Tea, usiadłam sama przy stoliku i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Przede mną siedziała para trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. Trochę dalej siedziały dwie pary razem, popijali piwko przy ożywionej dyskusji. Tak, była też muzyka na żywo. Paru lokalnych brzdękało na instrumentach, nawet parę utworów po angielsku zaśpiewali. W pewnym momencie do baru na plaży (bo tym właśnie jest Sasak) przyszła spora grupa ludzi. Usiedli przy stoliku obok. Było paru turystów i kilku lokalnych. Przysłuchiwałam się rozmowie o nurkowaniu. Dziewczyny właśnie zrobiły sobie licencję nurka i wymieniały się doświadczeniami z kursu nurkowania. Przypomniało mi się, że moja przełożona bardzo mnie namawiałam na nurkowanie na Gili. Nagle jedna jedna z dziewczyn zwróciła się do mnie. Would you like to join us? Jasne, że się przyłączę! W końcu! :) Potem było piwo, sporo piwa, ciekawe opowieści, zapoznanie się grupą lokalnych muzyków i pływanie nocą w oceanie. Innymi słowy, mała imprezka do 2 rano i nawiązanie nowych znajomości.
Następnego dnia zdecydowałam się na jednodniowy kurs nurkowania. Marzyło mi się zrobienie licencji nurka, ale na to trzeba 3 dni, a ja na drugi dzień wyjeżdżałam.
Lekcja teorii, nauka w basenie i nurkowanie w ocenie! Popłynęliśmy do miejsca zwanego Turtle Heaven, co jak sama nazwa wskazuje jest miejscem, gdzie wylegują się żółwie. Widziałam 5 ogromnych żółwi i sporo małych rybek. Zeszliśmy na głębokość 12 metrów i nurkowaliśmy przez ok. 45 minut. Niesamowite doświadczenie!
Wieczorem wybrałam się na jedyną (nie licząc snobistycznej zabawy w jednym z hoteli) imprezę na wyspie. Byli turyści (prawie wszyscy), expaci, którzy mają na wyspie swój biznes i lokalni. Doskonała mieszanka. Impreza miała miejsce w Sasak Cafe. Alkohol lał się litrami, głównie w postaci drinków, które były koszmarne. To nic, nikt się tym nie przejmował. Zabawa była doskonała. Z brzegu widać było kolorowe światła i sztuczne ognie towarzyszące niezliczonym imprezom na sąsiedniej Gili Trawangan. Nie zazdrościliśmy im tych tłumów, zresztą nasza impreza sylwestrowa wcale nie była ani mała ani skromna. Jak się dowiedziałam, Sylwester to jedyny raz w roku, kiedy na Meno mają pozwolenie na prawdziwą imprezę z głośną muzyką do późnych godzin.
Na wyspie, która jest nazywana honeymoon island, wybawiłam się więcej niż podczas całego mojego pobytu na Bali. Bo życie jest pełnie niespodzianek. Życie to przygoda. Podejmij się jej, warto.
Na drugi dzień, o zgrozo, musiałam wstać wcześnie rano i promem płynąć na Gili T, skąd miałam speed boat'em wrócić na Bali. Na Trawangan, firma, u której kupiony miałam bilet, poinformowała mnie, że łódź odpływająca o 11 jest już pełna i muszę czekać na następną do 4 popołudniu. Przeraziłam się. Mam tu siedzieć przez 5 godzin? Rozglądnęłam się dokoła. Turyści snuli się leniwie (ale nadal tłumnie) po wyspie. Przypominali walking dead, kaca mieli wymalowanego na twarzy. Jakiś chłopak zagadał do jednej turystki. Hey, how are you? Hi, I'm good, you? Yeah, good, good. Do you remember me from last night? Taaak, na pewno Cię doskonale pamięta. Idę do ubikacji przy jakimś obskurnym hostelu. Witają mnie odgłosy gościa wymiotującego obok. Świetnie, teraz muszę się stąd wydostać. Wracam na Meno! O pierwszej płynęła speed boat na Gili M. Koszt 85 000 rupii. Prom, który jest bardzo tani , płynie tylko dwa razy dziennie, rano o 9 lub 10 (nie pamiętam dokładnie) i o 4 popołudniu . Więc, tak wolałam zapłacić niż zostać na Trawangan, który pękał w szwach od turystów i był pełny walających się po plaży śmieci.
Trzy cudowne godziny na Meno i znów powrót na Gili T. Speed boat na Bali był opóźniony o półtorej godziny, nie wspomnę o tym jak bardzo łódź była przepełniona... Tym razem, zamiast gnieść się w środku ulokowałam się na "decku" i była to doskonała decyzja. Nie tylko podróż odbyłam głównie na leżąco (taka drzemka po imprezie była zbawienna), ale było też przyjemnie chłodniej, co więcej, w związku z opóźnieniem spędziliśmy zachód słońca na łodzi. Było pięknie! Jak to mówią, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)
Podsumowując, na Gili Meno odnalazłam swoją rajską plażę, po raz pierwszy nurkowałam, poznałam dużo fajnych ludzi i spędziłam wybornego Sylwestra przy barze na plaży :) I jedno wiem na pewno, Na Gili Meno jeszcze wrócę!
Widok z Meno na Air
Jedyny transport na wyspie
Sylwestrowe sztuczne ognie
Informacje praktyczne:
Podróż z Bali na Gili Meno - Ja zdecydowałam się na speed boat ze względów czasowych i jako że podróżowałam sama. Zapłaciłam 550 000 rupii za przejazd minivanem z Ubud do Padangbai, speed boat na Gili T w dwie strony i transfer powrotny z Padangbai do Semyniak. Można też zdecydować się na public boat, która zdaje się kosztuje zaledwie 45 000 z Padangbai na Gili T w jedną stronę. W grupie opłaca się bardziej, bo można podzielić się kosztami taxi do Padangbai i z powrotem. W pojedynkę niekoniecznie. Z Ubud liczą sobie 200 000 rupii, myślę, że podobnie np. z Semyniak. Tak więc w moim przypadku cenowo wyszłoby podobnie. Oczywiście można pewnie też szukać lokalnego bemo. Mnie jednak zależało na czasie. Podróż speed boat na Gili T trwała ok. 2 godzin. Podróż public boat to ok. 5 godzin, ale może być i dłużej, no i public boat płynie na Lombok, skąd znów trzeba transport organizować. Z Gili T na Meno można dostać się na 2 sposoby. Ferry, odpływa 2 razy dziennie - koszt 15 000 rupii. Speed boat dla tych co się śpieszą i nie chcą czekać (tak jak ja ;)) 85 000 rupii.
Wyspę można obejść dokoła w niecałe 2 godziny, może nawet krócej. Zamieszkała jest przez zaledwie 300 osób! Plaże na zachodnim wybrzeżu Meno są pokryte koralem. Pięknie wyglądają, ale średnio nadają się do leżakowania, można łatwo sobie stopy pociąć na ostrym koralu.
Najładniejsze plaże są na południowo-wschodnim wybrzeżu i tam też najlepiej szukać noclegu, chyba, że nie mamy nic przeciwko spacerom po wyspie.
Ja nocowałam w Bareng Bareng Bungalows, które znajdują się na wschodzie wyspy. Odległość od wybrzeża to dosłownie 2 minuty, ale na właściwą plażę trzeba jeszcze trochę iść na południe, ok. 10 minut. Pokój przyjemny z klimatyzacją. Woda jest niefiltrowana, więc bierzemy prysznic w słonawej wodzie, do czego można się przyzwyczaić ;)
Bareng Bareng Bungalows
Ścieżka z Bareng Bareng na wybrzyże
Koszt kursu nurkowania (pół dnia) - 900 000 rupii. Nurkowałam z Blue Marlin Dive.
Wspaniałe widoki! ... wyspa może nie na Sylwestra, ale na relaks idealna :)
OdpowiedzUsuńWyspa jest zjawiskowa :)
UsuńGili islands. oh.. Weve visit last autumn Gili islands with my friends. Idk but i think it very nice place. I've visited Bali this winter. Once at evening I called the guys from EasyGili Com. In the morning they transfered us to Gili from hotel. The way tooks two hours at least. Gili is better place then Bali. There are awesome beaches, cheap bungalows and pretty cool diving.
OdpowiedzUsuń