Posty

Wyświetlam posty z etykietą laotańska kuchnia

Potrawa ze świeżej kaczej krwi

Obraz
O tej słynnej laotańskiej potrawie słyszałam już kilka razy, ale do wczoraj nie miałam okazji ani jej zobaczyć ani spróbować. A wczoraj właśnie zostałam zaproszona przez znajomych w odwiedziny do ich domu. Jak zawsze było dużo butelek beerlao. Szczerze, jeszcze nie zdarzyło mi się odwiedzić Laotańczyków i nie napić się z nimi piwa. Piwo beerlao musi być. Ale wczoraj było coś o wiele ciekawszego niż piwo. Jak to zwykle bywa w Laosie, wszyscy siedzieli przed domem na laotańskiej macie. Po środku stał niski wiklinowy stolik, a na nim ciekawie wyglądająca potrawa na dużym okrągłym talerzu. Zaciekawiona od razu pytam co jest talerzu. Gospodarze dumnie odpowiadają, że to duck's blood (kacza krew) i nim się obejrzę ładują mi na łyżkę sporo tego laotańskiego przysmaku, skrapiają następnie wyciśniętym sokiem z limonki i podają mi łyżkę zachęcając do spróbowania. W Laosie oczywiście nie wypada nie spróbować jedzenia przygotowanego przez gospodarzy, więc nie mam wyjścia... Zanim łyżka wyląduj...

Saa mak nao - psia herbata ;)

Obraz
Saa mak nao dosłownie znaczy herbata z cytryną. Jednak nie jest zwykła herbata. Właściwie w ogólne nie wygląda i nie smakuje jak herbata. Herbata ta jest popularna w Laosie i jeszcze bardziej popularna w Tajlandii. Problem w tym, że nadal nie jestem pewna czy jest to herbata tajska czy nie. Znajomy Laotańczyk twierdzi, że tak. Inną opinię na ten temat ma pewien Francuz, właściciel jednej  tutejszych restauracji. Według niego herbata jest chińska, ale do Laosu przywozi się ją z Tajlandii. Wydaje się dosyć prawdopodobne, jako że na herbacie oprócz tajskiego języka widnieją też chińskie krzaczki. Jeśli jednak herbata jest z Chin, to dlaczego importują ją z Tajlandii? Przecież Chiny też są sąsiadem Laosu. Jedyne wyjaśnienie może być takie, że z Tajlandii jest po prostu bliżej do Wientianu i innych "dużych" miast. Z resztą pochodzenie herbaty nie jest istotne (aczkolwiek ciągle mnie to frapuje...). Jeśli chodzi o skład herbaty to pozostaje to jeszcze większą zagadką....  Ciekawy j...

Morning glory - moje kolejne kulinarne osiągnięcie

Obraz
Morning glory to polsku wilec, taka ładna pnąca się roślinka z kwiatkami. Morning glory ładnie wygląda....... i smakuje! Laotańczycy bardzo często się nią zajadają, ale ja długo nie mogłam się do niej przekonać. Nie żeby była jakaś niedobra, po prostu wydawała mi się nijaka, takie trawsko. Trzeba jednak zaznaczyć, że jadałam ją tylko jeśli wchodziła w skład lunchu w szkole. A wiecie jak to z jedzeniem na stołówce szkolnej.... wybitne to ono chyba nigdy nie jest. Niedawno jednak będąc w odwiedzinach u znajomego miałam okazję spróbować morning glory przyrządzoną przez Laotańczyka. Niby kucharka w szkole też Laotanka, ale gotowanie dla siebie i ewentualnie paru innych osób (znajomych), a gotowanie dla kilkuset dzieciaków i kilkudziesięciu pracowników to nie to samo. Tak więc odkryłam morning glory na nowo! Była świetnie przyprawiona i lekko ostra (nie tak jak ta w szkole, po której można zionąć ogniem). Zapytałam oczywiście jak ją przygotować, bo to naprawdę świetna lekka kolacja. A oto i...

Longkong & longan - tropikalne owoce

Obraz
Niedawno odkryliśmy 2 nowe lokalne owoce. Tajska nazwa pierwszego to longkong. W wikipedii występuje pod nazwą lansium domesticum. Ten ciekawy owoc wygląda odrobinę jak mały ziemniak. Pojedynczy owoc jest przeważnie trochę większy niż winogrono i tak jak winogrona longkongi rosną w kiściach. Z łatwością obieramy skórkę, a w środku znajdujemy lśniący owoc podobny kształtem do mangostina i kolorem do liczi. W owocu możemy znaleźć 1 do 3 małych pestek. Wikipedia podaje, że longkong ma smak podobny do winogron. Ja z tym opisem nie do końca się zgadzam, bo za winogronami nie przepadam, a longkongi bardzo mi przypadły do gustu. Są bardzo słodkie, ale im bliżej środka owocu i pestki tym bardziej kwaśne - bardzo ciekawe połączenie. W ogóle, owoc ma bardzo intensywny smak, jest też bardzo soczysty. Jest tylko jedno ale - nie polecam konsumowania go, jeśli nie mamy w pobliżu mydła. Sok z longkonga, którym na pewno upapramy ręce, jest dziwnie klejący i ciężko zmyć tę lepkość, nawet mydłem. Podsum...

Co warto zjeść w Laosie?

Obraz
O gustach się nie dyskutuje, więc to co napiszę będzie moją subiektywną opinią. Naturalnie zachęcam do indywidualnego eksperymentowania z jedzeniem zawsze podczas podróży, bo jedzenie to część przygody :) O tym co dziwnego można zjeść w Laosie pisałam  tutaj . Więc dziś będzie o jedzeniu dla szerszej grupy smakoszy :), czyli o tym  co dobrego można tu zjeść (oczywiście wg. mnie). W Laosie naturalnie dominuje ryż, specjalnością Laosu jest tzw. sticky rice, za którym przepadam (po laotańsku khao niaw). Je się go rękami ugniatając niewielkie kuleczki, które maczamy w paście z chilli. Najpopularniejszą potrawą jest, a właściwie są 2 zupy. Obie zupy mają takie same składniki i różnią się tylko makaronem. Pierwsza (moja ulubiona) to foe - charakteryzuje się bardzo długim i cienkim makaronem, druga to khao piak z grubszym makaronem. Obie zawsze sami doprawiamy dowolną ilością chilli, maggi i sosu z kałamarnicy. Obie zupy (noodle soup) są najczęściej podawane z różnymi ziołami, min. k...

Ciekawostki z laotańskiego menu :)

Obraz
W piątek wybraliśmy na kolację do pewnej restauracji w naszej okolicy. Ceny były całkiem o w porządku, więc zasiedliśmy i zaczęliśmy studiować menu. Wiele razy w knajpach widziałam niestworzone nazwy potraw wynikającego ze złego tłumaczenia, ale tym razem było wyjątkowo zabawnie! Zresztą zobaczcie sami. Ps. Zdjęcia są jakie są, bo robione nocą moim stuletnim telefonem ;) Pozycja nr 6  - pornografia w sosie z lemoniady  Oczywiście miało być pork in lemon sauce A tu mamy smażony wyrostek robaczkowy z czosnkiem - pozycja nr 2 oraz smażona kacza szczęka - pozycja nr 9 Ja tym razem "bezpiecznie" (o ile bezpieczne jest jedzenie surowej ryby w Laosie) zamówiłam łososia z wasabi. A Wy na co byście się skusili?

The Little House - japońsko-laotańska kawiarenka

Obraz
Brytyjski pisarz i poeta powiedział, "The first condition of understanding a foreign country is to smell it". Mądre stwierdzenie. Ja do powąchania dodałabym skosztowanie. Bardzo się sprawdza zwłaszcza w krajach takich jak Laos, gdzie często nasze nozdrza są atakowane wieloma nieznanymi zapachami. Te zapachy trzeba poznać. Taka ciekawość zaprowadzi nas w niesamowite miejsca. Dlaczego piszę o zapachu? Bo właśnie wspaniały zapach kojarzy mi się z kawiarnią The Little House w Wientianie. Zapach kawy. Cudowny zapach, którym rozkoszuje się nasze ciało. Zapach, smak i prostota. Te trzy rzeczy będziecie pamiętać jeśli wybierzecie się do tej japońsko-laotańskiej oazy. Mały domek ukryty w zielonym ogródku nie woła zapraszając z ulicy. Kawiarenka jest tak ukryta, że gdyby nie moja koleżanka, która mnie tam raz zaprowadziła, nigdy bym jej nie znalazła. A nawet gdybym wypatrzyła ją z ulicy pewnie bym nie weszła, bo wygląda tak zwykle i prosto. Ale kiedy człowiek skusi się i zajrzy do środ...

Lao bizarre foods - czyli co dziwnego jadłam w Laosie

Obraz
Laotańska kuchnia jest przede wszystkim ostra, a to za sprawą chili, którego używają w ogromnych ilościach. Laos nie ma dostępu do morza, ale rzeka Mekong jest pełna różnych jadalnych stworzeń jak chociażby ryby czy krewetki rzeczne. No i najważniejsze, Laotańczycy nie są wybredni, zjedzą wszystko, co tylko nadaje się do jedzenia. Jako, że ja uwielbiam eksperymentować z jedzeniem, to zawsze muszę spróbować coś nowego jak tylko nadarzy się okazja. Postanowiłam więc zrobić listę podsumowując co dziwnego, nietypowego, często wręcz (przynajmniej z wyglądu) obrzydliwego jadłam do tej pory. Oto i lista: 1. Smażone koniki polne 2. Smażone latające termity - bardzo dobra przekąska do piwa 3. Jajko balut - jajko z uformowanym zarodkiem kurczaka lub kaczki 4. Durian - najbardziej śmierdzący owoc na świecie 5. Potrawę ze świeżej koziej krwi 6. Wszelkiego rodzaju wnętrzności różnych zwierząt, w tym kozie jądra 7. Rybie oko 8. Głowę ptaka (niestety nie wiem jakiego) - razem z oczami, dziobem i mózg...

Nocleg z Booking.com!

Booking.com