Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Chiang Mai (dzień 2) – Zoo i sobotni targ nocny

Obraz
Po dłuższej przerwie spowodowanej wyjazdem do Szwecji wracam, żeby pisać o kolejnym dniu w Chiang Mai, miasteczku, które pokochałam od pierwszych godzin... Na drugi dzień naszego pobytu zaplanowałam zwiedzanie lokalnego zoo, które połączone jest z pięknym akwarium. Zachwycił mnie porządek, egzotyczna roślinność i zwierzęta. W zoo dostajemy mapkę, która pomaga w poruszaniu się po tym całkiem sporym terenie. Zwiedzamy w upale i palącym słońcu. Na szczęście w zoo znajduje się wiele miejsc (są również oznaczone na mapie), gdzie można usiąść, odpocząć, zjeść i przede wszystkim napić się czegoś zimnego. Przynoszenie własnych napojów nie ma większego sensu, bo po chwili zamiast chłodnej wody mamy ciepłą zupę. Zwiedzanie jest męczące, ale warte wysiłku. Słonie, żyrafy, krokodyle, małpy to tylko niektóre ze zwierząt (jest ich ponad 2000), które możemy podziwiać w pięknym i zadbanym zoo, bardzo różnym od tego laotańskiego ;). W cenie biletu jest również zwiedzanie akwarium. Akwarium jest chyba n

Chiang Mai (dzień 1)

Obraz
Zacznę od podróży, bo to istotne dla tych, którzy chcieliby przetransportować się z Wientianu w Laosie do Chiang Mai. Najszybszy, najwygodniejszy i najdroższy sposób to podróż samolotem. Inna możliwość do minivany i autobusy prosto z Wientianu do Chiang Mai (ale tu raczej przygotowałbym się na jakieś nieprzewidziane przystanki). Jeśli chcemy jechać autobusem VIP albo tzw. sleeping bus ceny sporo idą w górę. Wybraliśmy więc zupełnie inną opcję i wydaje mi się, że najlepszą pod wieloma względami. Najpierw udaliśmy się z Wientianu do Udon Thani autobusem z Talat Sao Bus Station. Cena śmiesznie niska – 22 tyś kipów (niecałe 9 zł). Autobusy kursują bardzo często. Następnie kupiliśmy bilet w Udon na nocny Extra VIP bus. Był to autobus dwupiętrowy, klimatyzowany, z rozkładanymi siedzeniami praktycznie do pozycji leżącej i podnóżkiem. Siedzenia miały nawet opcję masażu, choć odczuwalne było to bardziej jak wbijająca się czyjaś stopa w nerki. Z tego luksusu po paru minutach zrezygnowałam  Dost

Lao bizarre foods - czyli co dziwnego jadłam w Laosie

Obraz
Laotańska kuchnia jest przede wszystkim ostra, a to za sprawą chili, którego używają w ogromnych ilościach. Laos nie ma dostępu do morza, ale rzeka Mekong jest pełna różnych jadalnych stworzeń jak chociażby ryby czy krewetki rzeczne. No i najważniejsze, Laotańczycy nie są wybredni, zjedzą wszystko, co tylko nadaje się do jedzenia. Jako, że ja uwielbiam eksperymentować z jedzeniem, to zawsze muszę spróbować coś nowego jak tylko nadarzy się okazja. Postanowiłam więc zrobić listę podsumowując co dziwnego, nietypowego, często wręcz (przynajmniej z wyglądu) obrzydliwego jadłam do tej pory. Oto i lista: 1. Smażone koniki polne 2. Smażone latające termity - bardzo dobra przekąska do piwa 3. Jajko balut - jajko z uformowanym zarodkiem kurczaka lub kaczki 4. Durian - najbardziej śmierdzący owoc na świecie 5. Potrawę ze świeżej koziej krwi 6. Wszelkiego rodzaju wnętrzności różnych zwierząt, w tym kozie jądra 7. Rybie oko 8. Głowę ptaka (niestety nie wiem jakiego) - razem z oczami, dziobem i mózg

Nocleg z Booking.com!

Booking.com