Chińczyk miażdży!

O moim niesamowicie utalentowanym uczniu z Chin pisałam tutaj. Jego zdolności matematyczne są wyjątkowe. Dziś na lekcji matematyki tłumaczyłam jak dzielić ułamki dziesiętne. Na tablicy zapisałam 3 przykłady, po czym zapytałam, czy wszyscy rozumieją. Tak, rozumiemy, odpowiedzieli moi uczniowie. Ok, teraz zróbcie sami ćwiczenie w książce (16 przykładów). I w tym momencie, zanim inni uczniowie zabrali się do pracy mój Chińczyk oznajmił, że on już skończył. Tak jest praktycznie za każdym razem. Wszystkie testy z matematyki zdaje na 100%. Jest w czołówce najlepszych uczniów wraz z dziewczynką z Filipin i uczennicą z Tajlandii.

Jutro jedziemy na wycieczkę do Tajlandii. Miałam zebrać numery telefonów do rodziców. Każdy podał mi numer do mamy lub taty, lub obu. Kiedy spytałam mojego Chińczyka odpowiedział, że nie może mi dać numeru telefonu do rodziców, bo oboje są w Chinach od miesiąca. Kto się Tobą więc zajmuje? spytałam. Nikt, odpowiedział, Jak to nikt? Z kim mieszkasz? Z nikim. Jak to? Kto Ci gotuje jedzenie? Jak przyjeżdżasz do szkoły? Sam gotuję, a do szkoły przyjeżdżam tuk-tukiem. Nie mogłam w to uwierzyć. Zabrakło mi słów. Jedenastoletni chłopiec mieszka sam. Wszystko robi sam. I jest najlepszym uczniem w klasie. Jego tata wraca z Chin za 2 dni. Zostanie z nim przez 10 dni. Potem będzie musiał sobie radzić sam. Spytałam go, czy ma rodzeństwo. Tak, mam 11 braci i sióstr. Wszyscy mieszkają w Chinach. Najstarszy brat ma 36 lat, najmłodsze z rodzeństwa ma zaledwie 5 lat.

Jestem pełna podziwu, a jednocześnie przykro mi, że 11 letni chłopiec musi prowadzić samodzielne, praktycznie dorosłe życie.

Wyobraźcie sobie podobną sytuację w Polsce. Niemożliwe.

Komentarze

  1. O rany! Wielki podziw i szacun dla chłopca... To jednak, że wszystko musi sam - trochę smutne i u nas w Europie nie do pomyślenia. Ale niektórym rozpuszczonym bachorom, które skarpet po sobie nawet nie sprzątną, a do lekcji siadają dopiero gnane kijem - trzeba by go za wzór postawić i czasem dać podobna szkołę. Jednak - tu trzeba samodyscypliny, którą chłopak ma, a wiele "naszych" dzieci za grosz.

    11 rodzeństwa... No to trudno się dziwić, że rodzice nie mają dla niego czasu jaki miewa się tu u nas dla jedynaka, czy dwójki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Mam też innego ucznia (Laotańczyka), którego tata i babcia codziennie przychodzą do szkoły w porze lunchu i karmią go - dosłownie! Tu porąbane w drugą stronę...

      Usuń
  2. Miałem raz ucznia, który ułożył kostkę rubika w mniej niż pół minuty, z czego ostatnie dziesięć seknd układał ją za plecami :) A tak swoją drogą to jak ten twój uczeń ma takie zdolności matematyczne i nikt się nim nie zajmuje to może się nim "zajmij" i zabierz go na wycieczkę do kasyna w Makao ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młody Chińczyk już robi biznes. Jego tata przywiózł jakieś chińskie herbatki w proszku - taki gorący kubek z rurką. Przynosi ok. 20 dziennie i wszystkie sprzedaje. Uczniowie je uwielbiają. Sama 2 razy od niego kupiłam :D Takiego małego spryciarza to bym chętnie adoptowała :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Nocleg z Booking.com!

Booking.com